X-Men: Przeszłość, która nadejdzie (2014) | Dialog z samym sobą o podróży w czasie | Recenzja Filmu
Długo się zabierałem za napisanie
kilku słów o najnowszym siódmym już z serii filmem "X-Men: Przeszłość,
która nadejdzie". Przede wszystkim dla tego, że jestem ogromnym fanem
mutantów i nie chciałem zbyt pochopnie wyciągać. Z jednej strony, jest to
najlepsza ekranizacja jaką widziałem w 2014 roku i jedna z najlepszych serii,
która rozpoczęła się filmem
"X-Men" w 2000 roku. Reżyserem "X-Men: Przeszłość Która
Nadejdzie" jest Bryan Singer, który powrócił do tej serii po 11
latach przerwy. To właśnie Singer sprawił, że filmy "X-Men" i
"X2" są takie genialne i po tylu latach świetnie się je
ogląda.
Jak już wspomniałem zdjęcia były bardzo dobre - nic nadzwyczajnego, ale oglądanie tego filmu sprawiało przyjemność. Był kolorowy, dynamiczny i bardzo komiksowy. Bardzo fajne były stroje mutantów z przyszłości i cała wizja świata spustoszonego przez wojnę. Sceny walki również były imponujące. Na szczęście nie było ich za dużo i dobrze, bo dzięki temu mogliśmy skupić się na bohaterach, a nie na wybuchach. Walka na początku, na środku i sporo akcji pod sam koniec - idealnie. No i dialogi bardzo dobre a dowcipy nie suche w przeciwieństwie to takich filmów jak "Kapitan Ameryka 2" czy "NiesamowityCzłowiek Pająk 2"
Co do samych postaci to mam trochę mieszane uczucia. Nie podobało mi się to, że
tacy mutanci jak Blink (Fan Bingbing), Sunspot (Adan Canto), Warpath
(Booboo Stewar) czy Colossus (Daniel Cudmore) pojawili się tylko po to,
żeby powalczyć przez 5 minut i od razu zginąć. Nie podobało mi się również to,
że postać Bishopa została tak bardzo zepchnięta na margines. Ale jestem w
stanie zrozumieć, że w filmie są dużo ważniejsze postacie niż te wymienione
przeze mnie.
Ogromnym plusem filmu jest to, że łączy w sobie postacie i historię z prawie
wszystkich poprzednich filmów z serii. W końcu większość aktorów mogliśmy
oglądać wcześniej i ich obecność dodaje smaku całej produkcji. Na szczęście
Halle Berry nie odzywa się przez cały film, co jest wielki plus. Niestety Jennifer
Lawrence ponownie wcieliła
się w rolę Mystique, w której moim zdaniem jest beznadziejna. Skoro może się
zmieniać w każdego, to czemu nie zmieni się w kobietę, która nie ma podwójnej
brody i umie grać? Młoda wersja Profesora X przypomina na początku postać
"Kolesia" z filmu "The Big Lebowski" (1998) - wiecznie
naćpany, wszystko olewający, zaniedbany i chodzący po mieście w szlafroku
koleszka. Michael Fassbender w roli Magneto jest tak samo dobry jak w
"X-Men: Pierwsza Klasa". Jedną z najciekawszych postaci, która
pojawiła się tylko na potrzeby kilku scen jest Quicksilver (Evan Peters) -
jednak to właśnie scena uwolnienia Magneto z więzienia pod Pentagonem jest
najlepsza z całego filmu. Do reszty mutantów nie mam większych zastrzeżeń,
widać że Singer odrobił pracę domową.
Peter Dinklage jako Bolivar Trask jest tak samo dobry jak Tyrion
Lannisterw w "Grze o Tron". Kto by pomyślał, że taki mały człowieczek
skupia na sobie uwagę wszystkich za każdym razem kiedy coś mówi. Kolejnym
dobrym posunięciem jest postać Majora Williama Strykera (Josh Helman), który
jest kluczową postacią filmowego uniwersum X-Menów. Trask nawet wspomina o jego
synu, który w 1973 roku ma 10 lat, ale którego mogliśmy zobaczyć w filmie
"X2" w dorosłej postaci - niezły psychol swoją drogą.
Jest kilka elementów fabuły, z którymi nie mogę się zgodzić i których nie umiem przyjąć bezrefleksyjnie. Nie wiem czy dobrze to zrozumiałem, ale jak to jest z tym przenoszeniem umysłu w przeszłość? Ile to trwa? Kiedy na początku Kitty Pryde przenosiła Bishopa, żeby ten ostrzegł wszystkich o ataku Sentineli trwało to chwilę. W przypadku Logana rozumiem, że musiała go trzymać tak długo aż ten nie załatwi sprawy w przeszłości, czyli nie dość, że przeniosła go w czasie o 50 lat to jeszcze musiała poczekać aż ten przez kilka dni albo tygodni doprowadzi do zmiany historii. Czy to nie cudowny zbieg okoliczności, że akurat kiedy Loganowi udało się zmienić przeszłość Sentinele były już o krok od zabicia jego i jego przyjaciół w przyszłości? A gdyby Logan potrzebował jeszcze dnia, albo roku żeby doprowadzić sprawy do porządku, to rozumiem że cały plan byłby na nic?
Dlaczego to wszystko nie ma sensu? Dlaczego nigdy nie powstałyby roboty a takich zdolnościach? Dlatego, że Trask był jedyną osobą zaangażowaną w projekt zbudowania tych wielkich robotów. Miał swoją fabrykę, gdzie jak się później okazało były już gotowe roboty tylko czekające na zatwierdzenie senatu. Wiadomo z filmu, że senat nie dał na to zgody i chwilę później Mystique wpakowała kulkę w czoło Traska. I teraz moja teoria jest taka, że gdyby Mystique faktycznie go zabiła, to nie bardzo miałby kot podchwycić temat i kontynuować myśl technologiczną Traska i pielęgnować nienawiść do mutantów. Ale załóżmy na potrzeby tej dyskusji, którą prowadzę sam ze sobą, że po jego śmierci pałeczkę przejął major Stryker, który jest młodym żołnierzem z pustą głową. No dobra, może nie jest jakimś pustakiem ale nie wygląda na naukowca, który mógłby wpasować się w skądinąd małe buty Truska i przejąć władzę nad wszystkim zaczynając od prowadzenia ogromnej firmy do badań nad mutantami. Dla tego nie widzę w tym jakiejś logiki.
Skoro Trask przeżył, prototypy robotów zostały zniszczone i wszyscy pokochali mutantów włącznie z prezydentem, to dlaczego wszystko inne się zmieniło? Niech zgadnę - może po to, żebyśmy mogli znowu zobaczyć bohaterów, których jakiś idiota zabił w filmie "X-Men: The Last Stand" (2006)? Dobre, ale nieprawdziwe i zbyt cukierkowe. Na swoją obronę mam tylko tyle, że moje życie jest bardzo smutne a mój wewnętrzny świat zbyt skomplikowany żeby zrozumieć, że to tylko film, fikcyjni bohaterowie i ich fikcyjne problemy związane z podróżowaniem w czasie. Nie umiem niestety wypośrodkować swojego życia i popadam ze skrajności w skrajność a rozmowy, które przeprowadzam sam ze sobą powinny być formą terapii, a nie pogłębianiem moich paranoi. No cóż - widocznie nie zawsze wychodzi tak, jakbym tego chciał. Na koniec mam jeszcze tylko trzy luźne uwagi w formie pytań:
Wiem, że jestem ignorantem i bardzo
ograniczonym umysłowo człowiekiem ale mimo wszystko próbuję zrozumieć to
podróżowanie w czasie. Bo załóżmy na chwilę, że do bazy w Chinach wpadają
roboty, zabijają wszystkich łącznie z Loganem, Magneto i profesorem i co się
dzieje wtedy? Przeszłość w której funkcjonuje Logan w roku 1973 przestaje
istnieć? Skoro ktoś umarł w przyszłości, to raczej nie umrze w przeszłości.
Zakładam również, że Logan istnieje w rzeczywistości 1973 roku tak długo
jak Kitty Pryde trzyma jego głowę między swoimi dłońmi. Gdyby
przestała to robić, to co by się stało? I skąd ona wie, kiedy misja jest
ukończona a kiedy nie? Skąd wie, że przeszłość została zmieniona?
Bestia mówi o teorii w fizyce
kwantowej, która zakłada że czas jest zmienny. Jeżeli wrzucimy kamień do rzeki,
to nic się specjalnie nie zmieni - rzeka dalej będzie płynęła w tym samym
kierunku. Więc co jeśli czasu nie da się zmienić? Bestia ma tutaj słuszność -
wszystko co na razie się działo w filmie tylko przyspieszyło bieg zdarzeń i nie
dawało szansy na jakieś zmiany. Na szczęście mamy do czynienia z filmem na
podstawie komiksu, więc w zasadzie wszystko jest możliwe. Z tego co wiadomo, to
podróż w czasie jest mało prawdopodobna, więc i dyskutowanie na ten temat jest
bardzo hipotetyczne i można sobie założyć cokolwiek i nikt nie udowodni, że się
mylimy. Ani że mamy rację.
Kolejną rzeczą, do której chciałbym
się przyczepić jest podstawa całej fabuły filmu, czyli stworzenie armii robotów
likwidujących mutantów i wszystkich ludzi, którzy im pomagają. Wszystko zaczęło
się od tego, że Mystique zabiła Bolivara
Traska i w tym samym momencie została złapana przez Strykera.
Przeprowadzano na niej eksperymenty, torturowano ją i podejrzewam że skoro
sprawy potoczyły się tak a nie inaczej, to żywa stamtąd nie wyszła. Po niemal
50 latach cała Ziemia została spustoszona a ludzie i mutanci skończyli jak
Żydzi w obozach koncentracyjnych. To analogia akurat jest uzasadniona, ponieważ
nawiązania do obozów śmierci mieliśmy w pierwszym filmie "X-Men"
(2000) i przedostatnim "First Class" (2012). Tak więc Ziemia jest
totalnie zniszczona, ciała mutantów i ich kości walają się w zbiorowych masowych
grobach a roboty polują na pozostałych ocalonych X-Menów. Już w pierwszych
zdaniach mówi się o wojnie, której nie można wygrać
ponieważ Sentinele mają zdolność przyjmowania mocy innych mutantów.
Jedynym ratunkiem jest przenoszenie się w czasie o kilka dni i zmienianie
kryjówki.
Jeżeli miałbym pójść tym tropem, to
wychodzi na to że wszystko to co widzieliśmy w poprzednich 5 filmach z serii
X-Men (nie liczę „Pierwszej Klasy” – wiadomo) nie wydarzyło się. Po pierwsze
nie byłoby Mystique, po drugi roboty stworzone do zabijania mutantów
powinny być tematem wszystkich późniejszych filmów, ponieważ stanowiłyby
największe zagrożeni. Swoją drogą świetnie w filmie oddano klimat lat 70 tych,
ale podejrzane jest to, że Trask dysponował technologią, która pozwoliła mu
zbudować ogromne w pełni funkcjonalne, samo myślące i podejmujące działania
roboty. Jeżeli posiadał taką technologię, to jakim cudem Ameryka przegrała
wojnę w Wietnamie? Wystarczyło pokazać Prezydentowi te cudeńka, wspomnieć o 50
tysiącach żołnierzy, którzy regularnie wracają w czarnych workach do domu i na
pewno senat by się zgodził na zbudowanie i wysłanie robotów do
Wietnamskich dżungli. Ale nie - walka z mutantami, o których nikt nie
słyszał jest w jakiś magiczny sposób priorytetem i celem życiowym Truska i
całej Ameryki. Co one mu zrobiły? Czemu czuje do nich taką nienawiść? Dlaczego
wszyscy wierzą, że są zagrożeniem skoro nawet jak doszło w Paryżu do walki
Magneto z Bestią to wszystko rozgrywało się na oczach ludzi i żaden człowiek
nie ucierpiał. Ale cały świat dowiedział się o mutantach i od 1973 roku ich
obecność nie była tajemnicą.
Dla czego Cerebro widzi tylko
mutantów, którzy, płaczą i krzyczą? Czy wszyscy mutanci na całym świecie
cierpią w tym samym momencie? Kiedy Profesor X po długiej przerwie zasiada do
Cerebro, żeby odszukać Mystique, taki właśnie dostajemy obrazek bólu i
cierpienia.
Profesor
Xavier z przyszłości powiedział, że w 1973 roku nie miał jeszcze swojej mocy
czytania w myślach, chociaż zaczął słyszeć myśli innych kiedy miał 9 lat. To
jak to jest z nim?
Komentarze