Catwoman (2004) | Halle Berry Jako Kobieta Kot Wyrzygana Przez Komputer | Recenzja filmu

halle berry recenzja filmu catwoman 2004 | Zjadacz Filmów
halle berry recenzja filmu catwoman 2004 | Zjadacz Filmów

Czasami się zastanawiam, dla czego katuję się takimi strasznymi filmami jak "Catwomen" (2004). Czy naprawdę muszę położyć rękę i oko na wszystkim, co jest na podstawie komiksu? Na czymkolwiek, co jest związane z papierowymi bohaterami ? Niestety tak, to jest zboczenie, które rozwijam w sobie od kiedy tylko pamiętam, ponieważ nic tak nie podziałało na moją młodzieńczą wyobraźnię, jak czytanie kolejnych numerów z "Batmanem" czy "Supermanem". Jestem takim trochę Fanboy'em - przyznaję. 

Dla tego nie oparłem się pokusie obejrzenia kolejnego zupełnie zbędnego filmu, który tylko sponiewierał lubianą przez wszystkich postać Kobiety Kot. Wiem, że to jest niezdrowe porównywanie wszystkiego do dwóch filmów "Batman" Tima Burtona, ale to nie jest moja wina że Burton ożywił świat Człowieka Nietoperza z najważniejszymi jego przeciwnikami i zrobił to najlepiej ze wszystkich. I od 25 lat nikt mu nawet nie dorównał. A Michelle Pfeiffer w roli Kobiety Kot była, jest i będzie najlepsza. A Halley Berry jest takim samym nieporozumieniem jak powstanie filmu "Catwoman".


Recenzja filmu Catwoman 2004 Michelle Pfeiffer | Zjadacz Filmów

Powstało kilka wersji narodzin Kobiety Kot od jej pierwszego pojawienia się w komiksie "Batman #1" 1940 roku. Na początku Selina Kyle była złodziejką nazywaną "The Cat" - bez stroju, bez maski, bez przeszłości. Dopiero w latach 50-tych rozwinięta jej postać i nadano jej tożsamość. Ostatnia wersja jej narodzin to ta, w której Selina spędza swoje dzieciństwo w różnych sierocińcach i domach zastępczych po rodzinnej tragedii, a później pracuje jako prostytutka/domina w jednym z klubów w Gotham. W międzyczasie rozkręca swoją karierę złodziejki. 

Na początku Catwoman jest przeciwniczką Batmana, ale później przechodzi na dobrą stronę i pomaga Człowiekowi Nietoperzowi i Robinowi. Postać Kobiety Kot wróciła do łask po kultowym serialu "Batman" (1966-1968), a swoja kolejne wskrzeszenie zawdzięcza filmowi "Batman Returns" (1992) Burtona, gdzie w rolę Catwoman wcieliła się rewelacyjna Michelle Pfeiffer. Na osobny film poświęcony tej postaci musieliśmy czekać bardzo długo i w końcu się doczekaliśmy. Ale chyba nikt się nie spodziewał takiego śmierdzącego szamba, jakie wylało się na wszystkich fanów Kobiety Kot za sprawą między innymi Halle Berry. O to kilka czynników, które sprawiły że "Catwoman" może śmiało konkurować z "Daredevilem" o pierwsze miejsce w kategorii Najgorsza Ekranizacja Komiksu. Z resztą w kategorii najgorszy film w ogóle miała by równie wysoką pozycję. Zacznijmy po kolei od rzeczy, które sprawiły że "Kobieta Kot" (2004) to taki zły film:

Cała fabuła tego filmu jest wielkim nieporozumieniem - wystarczy zobaczyć jakie słowa padają w pierwszej scenie "Catwoman". Patience Philips (Halle Berry) pływa sobie martwa w rzece, a jej głos zza kadru rozpoczyna narrację słowami:

"It all started on the day that I died"
Wszystko się zaczęło tego dnia, kiedy umarłam.

A cały film kończy się sentymentalnym monologiem zza kadru, który rozpoczyna się słowami:

"The day I died was the day I started to live."
Dzień, w którym umarłam był dniem, w którym zaczęłam żyć.

I już od samego początku film nie może się zdecydować czy chce być historią super-bohaterki kopiącej tyłki przestępcom, czy gównianą wersją Dziennika Bridget Jones. Tak jakby to wszystko miało znaczenie dla historii - jej ogromne problemy w pracy z powodu błahego powodu, jej sąsiedzi, którzy mają ją w dupie bo wolą się bawić niż spać? Co mnie to obchodzi - jakie to ma znaczenie?

Czy na ekranie musi pojawiać się kot co pięć minut na wypadek gdybym zapomniał że to film o Kobiecie Kot? Wszystkie wątki są złe i obrzydliwie powielane od lat. Szczególne motyw policjanta (Benjamin Bratt), który ratuje Halle Berry przed pewną śmiercią i zakochuje się w niej z wzajemnością tylko że jeszcze nie wie, że to ta sama osoba którą ściga po ulicach i uważa za najgroźniejszego przestępce i morderczynię. Zaskoczenie? Nie koniecznie. 


Recenzja filmu "Kobieta Kot" 2004 Halle Berry | Zjadacz Filmów
Recenzja filmu "Kobieta Kot" 2004 Halle Berry | Zjadacz Filmów

Tutaj jest wszystko to, co widzieliśmy już setki razy w kinie - wszystko zmielone i wyplute na ekran. Główna bohaterka Patience Phillips jest świadkiem rozmowy swojej szefowej Laurel Hedare (Sharon Stonena temat skutków ubocznych wypuszczonego przez nich na rynek kremu. Tak się złożyło, że Philips przyszła do biura o północy, bo to tego czasu miała termin oddania poprawionego projektu i usłyszała coś, czego nie powinna. Po chwili naszą panią artystkę goni dwóch uzbrojonych mężczyzn, którzy próbują ją zabić - bo tak. Patience udaje się uciec tylko po to, żeby chwilę później utonąć. Nad jej ciałem, które woda wyrzuciła na brzeg zbiera się kilkanaście wygenerowanych przez komputer kotów, które w magiczny sposób przywracają jej życie. Reszta to syfiasta opowieść z gównianymi dialogami i jeszcze gorszymi efektami.

Dialogi w tym filmie składają się z suchych żartów typowych dla komedii romantycznych w stylu - jak będę niegrzeczna, może mnie Pan detektyw zakuć w kajdanki. I jest tego sporo - większość pada z ust typowej hollywoodzkiej przyjaciółki głównej postaci Sally (Alex Borstein). Jedyne o czym umie rozmawiać z Patience to ewentualne bzykanie z przystojnym panem policjantem. Te ich pogawędki są typowe dla komediowych oper mydlanych i romantycznych komedii. Weźmy chociaż scenę, kiedy nasza bohaterka jest ze swoim chłopakiem policjantem na diabelskim młynie - romantyczna sceneria a w tle romantyczna piosenka RnB. W tym momencie musi się popsuć młyn i Patience będzie zmuszona uratować małego chłopca od pewnej śmierci. Tak an wypadek, gdybyście po godzinie filmu nie wiedzieli, że jest na podstawie komiksu.

Recenzja filmu "Kobieta Kot" 2004 Halle Berry | Zjadacz Filmów

Recenzja filmu "Kobieta Kot" 2004 Halle Berry | Zjadacz Filmów

Teraz najważniejsza część - sama Kobieta Kot jest tutaj największym żartem. Zacznijmy od tego, że Halle Berry jest aktorką średnią, żeby nie powiedzieć marną. W każdym kolejnym swoim filmie udowadnia jak bardzo nie nadaje się do aktorstwa. A sama postać Patience Philips jest tragiczna. Poznajemy ją jako szarą myszkę, która boi się dosłownie wszystkiego. Nosi jakieś powyciągane rzeczy z szafy swojej babci i jest straszną pierdołą. Za sprawą magicznych komputerowych kotów zmienia się w Kobietę Kot - i to dosłownie. Obwąchuje się, zajada kocią karmą, obszczekują ją psy - wiadomo. Z tej cichej myszki powstaje super zwinna i świetnie walcząca Catwoman. Po 40 minutach mamy pierwszą scenę wyrzyganą niemal w całości przez komputer - Kobieta kot walcząca z dwójką przestępców, którzy okradali właśnie jubilera. To jest tak sztuczne, że fizycznie może zranić oczy. Co jeszcze jest nie tak z Catowmen?

Przede wszystkim to, że jest Czarna, czyli zupełnie inaczej niż w komiksie. No ale skoro Kingpin mógł być Czarny w Daredevilu, to czemu by nie pójść krok dalej i zrobić to samo z postacią DC. Tak się stało i to był błąd, ponieważ ta amerykańska poprawność wylewa się z tego filmu nawet głośnikami. Naszej bohaterce towarzyszą przez większość czasu typowe piosenki RnB śpiewane przez typowe Murzynki. To na wypadek, gdyby ktoś nie zauważył, że Kobieta Kot jest Czarna. I żeby nie było - bardzo lubię tą muzykę. Ale jeżeli ktoś nie zrozumiał przekazu, to muzyka mu w tym raczej nie pomorze. Tragedia.

Jeżeli chodzi o samą Kobietę Kot, to również jest fatalna jak cały film. Już pomijam zachowanie i wszystkie jej ruchy, które w 80 procentach wykonał komputer bo to oddzielny temat. Ale sam kostium jest tragicznie gówniany. Ta maska, te spodnie o ta góra - chyba kupowała to przebranie w tym samym sex-shopie co Elektra ("Elektra" (2005) Czyli Jak Zgwałcić Ciekawą Postać Komiksową ). Miało być seksownie a wyszło zdzirowato i tandetnie.


Recenzja filmu "Kobieta Kot" 2004 Halle Berry, Sharon Stone | Zjadacz Filmów
Recenzja filmu "Kobieta Kot" 2004 Halle Berry, Sharon Stone | Zjadacz Filmów

Każdy superbohater musi mieć swojego przeciwnika. Dla Kobiety Kot będzie to jej szefowa Laurel Hedare czyli wiecznie dramatyczna Sharon Stone. Jest bardzo groźna, ponieważ sprzedaje krem do twarzy, który jest niebezpieczny dla zdrowia. Poza tym nie może się pogodzić z tym, że jej twarz na plakatach firmy zastąpi dużo młodsza dziewczyna a ona sama odchodzi do lamusa. Straszna sprawa - mieszanka wybuchowa. A na serio to stek bzdur i niesmaczny żart. Przez lata używania kremu jej skóra stała się bardzo twarda - dzięki temu może zgnieść w dłoni kieliszek i się nie pokaleczyć. Istna maszyna do zabijania.

Nie ma co się rozwodzić - film to dno absolutne, nieoglądalne. Tragiczny scenariusz, fatalne postacie drętwe dialogi, obrzydliwe efekty specjalne, gówniane sceny wal, narzucająca się muzyka i największa amerykańska poprawność polityczna w historii ekranizowania komiksów. Co ciekawe reżyserem "Catwoman" jest francuz Jean-Christophe "Pitof" Comar, który wcześniej nakręcił nie najgorszy film "Vidocq" (2001). Ale "Kobieta Kot" to syf najwyższych lotów - nie tylko reżyser minął się z konwencją komiksową, nie tylko zamienił historię z super bohaterki na super mdłą komedię romantyczną ale również dał się ponieść bezrefleksyjnie amerykańskość i chciał być czarniejszy od Murzyna. Obrzydliwie to wyszło i bardzo żałośnie. Tak w kilku zdaniach można opisać ten film. 

Nie wiem co mnie najbardziej rozzłościło w "Catwoman", czy amerykańska poprawność, która stoi w sprzeczności z prawdą historyczną, czy sam fakt sprowadzenia Kobiety Kot do głupkowatej graficzki/artystki, którą lata po dachach w ten sam wyrzygany przez komputer sposób co Daredevile ("Daredevil' (2003) Film o Niewidomym Dla Niewidomych). A może Sharon Stone w roli najgłupszego czarnego charakteru z najgłupszymi mocami jakie widziało kino. Na serio - jej główną bronią była twarda jak stal skóra, która stała się taka przez używanie odmładzającego kremu. Co za bzdura, Kobieta Kot zasługuje na bardziej godnego przeciwnika. Ale po co, skoro podstarzała gwiazda ma jeszcze ochotę powyginać się na ekranie to bardzo proszę. 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

"A Royal Affair / Kochanek Królowej" (2012) Czyli Mads Mikkelsen Na Dworze Króla Danii

"Omen" (1967) | Klasyka Horroru | Recenzja FIlmu

Batman (1989) Czyli 25 Lat Kultowego Filmu Tima Burtona z Człowiekiem Nietoperzem