"Lone Survivor / Ocalony" (2013) Czyli Mark Wahlberg i Jego Bohaterska Walka z Prawdą
Wiązałem spore nadzieje z tym filmem. Prawdziwa historia o
nieudanej misji w Afganistanie z 2005 roku, w której zginęło 19 żołnierzy
Amerykańskich i tylko jeden przeżył, żeby opowiedzieć tą historię. Zasadzki, strzelaniny a pomiędzy tym wszystkim Mark Wahlberg,
który już za chwilę będzie walczył z robotami w kolejnym filmie z serii „Transformers:
Age of Extinction”. Bałem się Amerykańskiej propagandy i pokazania jakiegoś
nadludzkiego poświęcenia i mdłego bohaterstwa – niestety wszystko to znalazłem
w filmie "Lone Survivor - Ocalony"
Zaczyna się nawet nieźle - na samym początku oglądamy archiwalne nagrania ze szkolenia komandosów z NAVY Seals. Pierwsze
30 minut filmu to zapoznanie się z głównymi bohaterami i ich życiem poza
wojskiem. Każdy ma jakieś plany i marzenia, które chce zrealizować po powrocie.
Później jest tylko gorzej – kiedy zaczyna się główna akcja i strzelanina widać,
że reżysera trochę poniosło – czułem się trochę jak na „Szeregowcu Ryanie”.
Kiedy czwórka Amerykańskich żołnierzy wycofywała się przed atakującymi
Talibami, żeby ratować życie musieli skoczyć z dużej wysokości. Pokazane to
zostało najgorzej jak tylko się dało. Wygląda to tak, że z każdym uderzeniem o kamień czy o ziemię
żołnierze powinni już nie żyć – połamane kręgosłupy, wszystkie kończyny i
rozbite głowy. Ale oczywiście Amerykańskiego żołnierza nie złamie byle upadek
na głowę.
Reżyser Peter Berg dołożył wszelkich starań, żeby jak najlepiej oddać atmosferę
tamtych walk – miał dostęp do autopsji zwłok żołnierzy i mógł odtworzyć każdy
postrzał i każdy uraz, jakiego doznali komandosi. Niestety nie przyłożył aż
tyle wagi do prawdziwości historii. Wszystko jest tutaj bohaterskie – z największym
poświęceniem, odwagą i honorem. Brak jakiegokolwiek dystansu. Cała ta scena, w
której na końcu ocalały żołnierz Marcus Luttrell grany przez Wahlberga zostaje
uratowany a Talibowie atakujący wioskę zostają odparci przez Amerykanów jest
wymyślona na potrzeby filmu. W rzeczywistości nie było aż ta dramatycznie. Poza
tym prawdziwy Marcus był sparaliżowany od pasa w dół i musiał się czołgać 10
kilometrów zanim znalazł ratunek. Wiele rzeczy i faktów jest pozmienianych
tylko po to, żeby z dobrze zapowiadającego się filmu i naprawdę ciekawej
historii zrobić takie propagandowe kino. Jest to laurka i pomnik przede wszystkim
dla oddziałów NAVY Seals i dzielnie walczących żołnierzy Amerykańskich. Czy
takie filmy są potrzebne? Na pewno – propaganda nie obejdzie się bez tego typu
filmów, które sprawią że ludzie będą mieli świadomość tego, że obecność żołnierzy
Amerykańskich w Afganistanie jest niezbędna. Czy to jest dobry film? Absolutnie
nie – jest nafaszerowany wszystkim tym, co odstrasza mnie od takiego kina. Ta
historia kryje w sobie dużo więcej niż pokazano w filmie. Została spłycona i
podzielona na trzy części. W pierwszej poznajemy bohaterów, których ciężko jest
nie lubić od razu. W drugiej mamy walkę, skakanie z urwisk i obijanie się o
skały. Trzecia część to oczywiście walka o przetrwanie i w końcu szczęśliwy ratunek.
I tylko tą pierwszą część obejrzałem z zainteresowaniem – przez resztę filmu
było już ciężej przebrnąć. Widać, że to taka bajka stworzona dla lepszego
efektu.
Nie mam nic przeciwko takim filmom – wręcz przeciwnie,
uwielbiam takie historię pod warunkiem, że są ciekawie nakręcone i nie
pozwalają się oderwać od ekranu. I to nie przez akcję, latające wszędzie kule i
rakiety, ale przez samą fabułę i opowiadanie historii. Tutaj zabrakło samej
historii. Bardzo marnie to wyszło i nudnie a co najważniejsze strasznie
nieprawdziwie. A szkoda, bo mogło być bardzo dobrze. Jedyny ocalały żołnierz Marcus Luttrell pojawia się w filmie
kilka razy – siedzi przy stole piknikowym w bazie w Afganistanie i jest jednym
z żołnierzy na podkładzie ratunkowego helikoptera, który zostaje zestrzelony.
Reżyserem filmu jest Peter Berg, człowiek który nakręcił
chociażby „Friday Night Light” 2004, „The Kingdome” 2007, „Hancocka” 2008 czy „Battleship”
2012. Uwielbienie dla Ameryki jest
widoczne w każdym z tych filmów i nie wiem czemu spodziewałem się czegoś nie
propagandowego, skoro ten reżyser jest tego kwintesencją?
Poza Markiem Wahlbergiem w filmie występują również: Taylor
Kitsch, Emile Hirsch, Ben Foster i Eric Bana.
Komentarze