Gordon Smith - Człowiek, który stworzył X-Menów na dużym ekranie | Zjadacz Filmów
Pamiętam jak obejrzałem w kinie pierwszy film z serii "X-Men" w 2000 roku. Byłem pod ogromnym wrażeniem - film strasznie mi się spodobał pod każdym względem. Efekty i charakteryzacja były na najwyższym poziomie - wszyscy mutanci wyglądali świetnie, a najlepiej Mystique. Była wręcz nieziemska i bardzo seksowna, jak na niebieską kobietę, której ciało pokrywają "łuski". Miałem nawet kilka figurek z tego filmu - Magneto, Wolverinea, Sabertootha, Toada i oczywiście Mystique. Oddałem prawie wszystkie synowi swojego kolegi, ponieważ moja Córka nie wykazywała zbytniego zainteresowania tego typu zabawkami. Ale wracając do filmu - uważam go z a jedną z lepszych ekranizacji komiksów Marvela w ogóle, ma klimat, przedstawienie postaci i świetne efekty. Do tego muszę przyznać, że reżyser Bryan Singer bardzo się postarał, żeby historia nie była naiwna i infantylna. Udało mu się to również w przypadku "X2", ale już nie dał sobie rady z "Superman Returns" z 2006 r.
Ale wrócę szybko do filmu, od którego wszystko się zaczęło: "X-Men" z 2000 roku - rozłożył mnie na łopatki - świetnie się bawiłem w kinie i wiedziałem, że to jest dobra droga. Podobało mi się wszystko. Pamiętam jakie miałem ciarki, jak zobaczyłem młodego Magneto w obozie koncentracyjnym w scenie pozbawionej kolorów. A z każdą kolejną minuta było jeszcze lepiej. Komiksy o mutantach, które wychodziły swojego czasu w Polsce dzięki TM-Semic były moją ulubioną Marvel'owską serią - zobaczyć wszystkich najważniejszych mutantów w filmie fabularnym - bezcenne. Byłem pod ogromnym wrażeniem, jak wiernie są oddane wszystkie postacie.
A to wszystko zasługa człowieka odpowiedzialnego za make-up w tym filmie i w dziesiątkach innych - Gordona Smitha. To on przemienił Rebecca Romijn w niesamowitą Mystique. Charakteryzacja zajmowała nawet do 9 godzin. W komiksach zawsze jest ubrana, natomiast reżyser chciał, żeby była naga. To było ogromne wyzwanie dla Gordona Smitha - ale poradził sobie z tym najlepiej. Kostium składał się ze 100 różnych sylikonowych protez nakładanych na 60% ciała aktorki - wszystko było później pomalowane niebieską farbą. Do tego strasznie niewygodne żółte szkła kontaktowe i Mystique gotowa. Gordon Smith zaprojektował ten kostium dla pierwszej części i przerobił go na potrzeby "X2". Później charakteryzacja zajmowała już tylko 3 godziny. Efekt? Najlepszy.
Kiedy oglądam Jennifer Lawrence w roli Mystique w najnowszych "X-Men'ach" to w ogóle nie czuje klimatu. Jej osoba wcielająca się w tą postać to dla mnie zupełna pomyłka i nieporozumienie. Mystique powinna być seksowna i zgrabna a nie tak pulchna i mało atrakcyjna jak podwójna broda Jennifer. Koszmarne są plotki o tym, że ma powstać osobny film (spinoff) o przygodach Mystique - niestety Jennifer Lawrence miałaby ponownie wcielić się w tą postać...
Kolejnym genialnym elementem pierwszych "X-Menów" jest niewątpliwie Wolverine i jego pazury z adamantium. Te szpony stworzył w najróżniejszych wersjach właśnie Gordon Smith. Ponad 700 par powstało do pierwszej części "X-Menów". Smith zaprojektował 15 rożnych zestawów pazurów - z metalu, drewna i plastiku. Dzięki temu Hugh Jackman w roli Rosomaka wyglądał tak ostro i groźnie.
Prace Gordona Smitha można oglądać w dziesiątkach filmów. Współpracował z Olivierem Stonem przy takich produkcjach jak "Pluton" 1986, "Urodzony 4 lipca" 1989 czy "Urodzeni Mordercy" 1994. Jego prace można oglądać na stronie: www.fxsmith.com
Gordon Smith pochodzi z Kanady i to jego uważa się za pioniera w użyciu sylikonowych protez do potrzeb charakteryzacji. On i jego ekipa pracująca przy "X-Men" musiał nie tylko skonstruować protezy, ale również wymyślić sposób na ich zamocowanie do nagiego ciała. Wykorzystano je pierwszy raz w wysokobudżetowym filmie i od tej pory stało się to podstawą dla charakteryzacji filmowej.
Gdyby kogoś interesowało więcej szczegółów dotyczących efektów w filmie "X-Men" to znalazłem niezłą stronkę, która je bardzo dobrze opisuje.
Komentarze