"Całkiem Zabawna Historia" (2010) | Zach Galifianakis w komedii o sensie życia | Recenzja Filmu
Cieszę się, że w końcu udało mi się obejrzeć It's Kind of a Funny. Tego typu filmy, które mówią o rzeczach ważnych w ciekawy sposób często giną w zalewie bezsensownych masowych produkcji zalewających kina. A ten film jest bardzo wyjątkowy i porusza bardzo ważny temat w pozytywny sposób. Jest świetnie wyważony i sprawnie zrealizowany, a do tego wywołuje całą masę emocji - a tego w kinie brakuje mi najbardziej.
16 letni Craig staje na moście z myślą odebrania sobie życia. Jest przytłoczony tym, że dziewczyna w której jest beznadziejnie zakochany od dwóch lat spotyka się z jego najlepszym kumplem. Do tego dochodzi presja rodziców i otoczenia, żeby pójść do jak najlepszej szkoły i uzyskać najlepsze wykształcenie. Przerażony sytuacją Craig udaję się do szpitala po pomoc. Zostaje zatrzymany na tydzień na oddziale psychiatrycznym na obserwacji. Odcięty od rodziny i przyjaciół oraz od codziennych problemów Craig próbuje poukładać sobie wszystko w głowie. Na oddziale spotyka całą galerię dziwnych postaci - moją ulubiona jest ortodoksyjny Żyda, który zupełnie ześwirował po zjedzeniu 100 tabletek LSD i ma strasznie wyczulone wszystkie zmysły. Najnormalniejszy z nich wszystkich wydaję się Bobby (Zach Galifianakis), z którym Craig łapie najlepszy kontakt. Bobby jest znienawidzony przez swoją żonę i nie może mieć normalnego kontaktu ze swoją córką, ponieważ większość czasu spędza na oddziale po nieudanych próbach samobójczych. Za kilka dni wychodzi ze szpitala i żeby nie zostać bez dachu nad głową musi przekonać komisję, że nadaje się do mieszkania w "domu opieki".
Craig, mimo tego że ma tylko 16 lat i jego największym problemem jest dostanie się do letniej szkoły - wprowadza na oddział bardzo dużo życia i radości. Ten motyw bardzo mi się kojarzy z Lotem nad Kukułczym Gniazdem i tym, jak pojawienie się McMurphy'ego wpłynęło na wszystkich pacjentów. Co prawda w Locie miało to charakter bardziej destrukcyjny - ale efekt jest podobny. Kilka dni na oddziale dało Craigowi więcej niż jakakolwiek szkoła i edukacja. Dzięki pobytowi w szpitalu Craig zaczyna patrzeć na życie świadomie i wyznacza sobie jasne cele, dzięki którym będzie szczęśliwy. Okazuje się, że wszystko o czym marzył jest na wyciągnięcie ręki. Zakochuje się w dziewczynie, która razem z nim jest na oddziale i odkrywa w sobie talent do rysowania. Dzięki temu wszystkiemu zmienia się jego cały światopogląd. Problemy, które nie pozwalały mu normalnie funkcjonować przestały mieć znaczenia. I to jest mega budujące w tej całej historii. Chłopak przestał się martwić tym, co powiedzą jego rodzice albo co o nim sądzą koledzy ze szkoły - to wszystko jest bez znaczenia i sprawia, że nie można ruszyć do przodu.
Całkiem Zabawna Historia jest mimo wszystko bardzo pozytywnym filmem. Depresja i próby samobójcze to na pewno nie temat do żartów, ale tutaj udało się to wszystko zrównoważyć wątkami komediowymi. Już dawno nie widziałem filmu, który wzbudził by we mnie tyle emocji w taki subtelny sposób. To, co podziałało na mnie najbardziej, to dystans z jakim został potraktowany bardzo poważny temat, a mimo to nic nie zostało tutaj zbagatelizowane. Wiele osób po cichu myśli o tym wszystkim co w filmie jest powiedziane w prost. Ludzie zawracają sobie głowę rzeczami, które tak na prawdę nie mają większego znaczenia. To sprawia, że zamiast żyć popadają w coraz większą depresję. Paraliżuje ich strach przed każdym kolejnym dniem. Ale przecież gdybyśmy znali przyszłość, to nie wychodzilibyśmy z domu.
Jak w przypadku większości dobrych filmów, scenariusz do Całkiem Zabawnej Historii powstał na podstawie książki o tym samym tytule, którą napisał Ned Vizzini w 2006 r.
Komentarze