Dlaczego "Geneza Planety Małp" (2011) to taki kiepski film | Recenzja Filmu
Biorąc pod uwagę, że za 2 miesiące wchodzi do kin kolejny
film o rządnych władzy małpach "Dawn of the Planet of the Apes", postanowiłem sobie odświeżyć "pierwszą" część z 2011 roku, która jest wstępem do tego filmu.
Bardzo dobrze pamiętałem, że w ogóle nie podobało mi się się to co widziałem,
ale nie pamiętałem dlaczego – teraz już wiem.
Cała przygoda z "Planetą Małp" zaczęła się w
1968 roku filmem "Planet of the Apes", który powstał na podstawie
francuskiej powieści „La Planete des
singes” autorstwa Pierre Boulle. Ostatnia scena pierwszego z serii filmu - kiedy
to Taylor i Nova oglądają na plaży upadek cywilizacji, który symbolizuje zakopana
w pisaku Statua wolności - przeszła do historii kina. Później powstały jeszcze cztery filmy z małpeczkami: "Beneath
the Planet of the Apes" 1970, "Escape from the Planet of the
Apes" 1971, "Conquest of the Planet of the Apes" 1972 oraz "Battle
for the Planet of the Apes" 1973.
W 2001 roku za odświeżenie serii zabrał się Tim Burton. Wielu się ten film nie podobał, nie wiadomo dlaczego. Byłem na tym w kinie i pamiętam, że mój zachwyt nie miał końca. Później widziałem ten film jeszcze kilka razy i zawsze się dobrze bawiłem. Burton stworzył niezapomnianą filmową postać Batmana i w mojej opinii bardzo dobrze poradził sobie z kolejna kultową franczyzą. Bardzo podobała mi się charakteryzacja i cały przedstawiony świat, który zawsze u Burtona jest bardzo plastyczny. W zbuntowane małpy wcielili się między innymi Tim Roth, Helena Bonham Carter i Paul Giamatti a główna rolę zagubionego astronauty zagrał Mark Whalberg.
Mówcie co chcecie, ale ja uwielbiam ten film przede wszystkim za klimat jaki w nim panuje i za świetne kostiumy. Musiało minąć 10 lat, zanim Hollywood wzięło się za kontynuację serii. Jak to bywa z tego typu franczyzami, nie może się skończyć na jednym filmie - od razu trzeba rozpocząć nową serię. W sumie to nie jest zły pomysł, ale z realizacja jest już gorzej. Jeżeli w takim stylu jak "Geneza" będą utrzymane kolejne filmy z serii, to będzie tragedia i zgwałcenie całej historii "Planety Małp".
W 2001 roku za odświeżenie serii zabrał się Tim Burton. Wielu się ten film nie podobał, nie wiadomo dlaczego. Byłem na tym w kinie i pamiętam, że mój zachwyt nie miał końca. Później widziałem ten film jeszcze kilka razy i zawsze się dobrze bawiłem. Burton stworzył niezapomnianą filmową postać Batmana i w mojej opinii bardzo dobrze poradził sobie z kolejna kultową franczyzą. Bardzo podobała mi się charakteryzacja i cały przedstawiony świat, który zawsze u Burtona jest bardzo plastyczny. W zbuntowane małpy wcielili się między innymi Tim Roth, Helena Bonham Carter i Paul Giamatti a główna rolę zagubionego astronauty zagrał Mark Whalberg.
Mówcie co chcecie, ale ja uwielbiam ten film przede wszystkim za klimat jaki w nim panuje i za świetne kostiumy. Musiało minąć 10 lat, zanim Hollywood wzięło się za kontynuację serii. Jak to bywa z tego typu franczyzami, nie może się skończyć na jednym filmie - od razu trzeba rozpocząć nową serię. W sumie to nie jest zły pomysł, ale z realizacja jest już gorzej. Jeżeli w takim stylu jak "Geneza" będą utrzymane kolejne filmy z serii, to będzie tragedia i zgwałcenie całej historii "Planety Małp".
"Geneza Planety Małp" to półtoragodzinne
wprowadzenie do historii powstania gatunku tych bardzo mądrych małp, które mogłoby się zamknąć w 45 minutach góra. Pierwsze 30
minut filmu to strasznie nudna historia typowa dla Disney’owskiego kina
familijnego. Przybrany tatuś Dr. William "Will" Rodman (James Franco) zajmuje
się uratowaną z laboratorium małpka jak własnym dzieckiem. Młody odziedziczył
super mądrość po mamie, na której Dr. William przeprowadzał eksperymenty. Razem
ze swoją dziewczyną (Freida Pinto) i Cezarem (imię małpki) jeżdżą sobie samochodem do lasu,
gdzie zwierzątko ubrane w czerwony sweter i spodnie będzie mogło się wybiegać. Istna sielanka - tylko że małpie nie odpowiada to, że musi chodzić na smyczy. Zadaje wtedy pytanie swojemu "ojcu" - "Czy ja jestem zwierzakiem". Odpowiedź idealnie pasuje do cukierkowej historyjki o miłości do małpy - "No. You're not a pet" (Nie. Nie jesteś zwierzakiem).
Do tej mdłej rodzinnej ballady trzeba dołożyć chorego na Alzheimera ojca Wiliama
(John Lithgow), który na razie dzięki eksperymentalnej metodzie leczenia (syn
podał mu lek, który podziałał na małpę a skutkiem ubocznym była ogromna agresja zwierzęcia) funkcjonuje, jakby nigdy nie był chory. Jeżeli opis tej fabuły
przypomina wam zupełnie inny film, to bardzo słusznie. Bo to taka trochę „inspiracja”
filmem „The Fountaine 2006 Żródło” Darren’a Aronofsky’ego, w którym doktor Tom
Creo (Hugh Jackman) za wszelką cenę chce uratować swoją żonę umierającą na raka
przez podanie jej leku przetestowanego tylko na małpach. Takie luźne
skojarzenie.
A w między czasie małpeczka odbywa regularne rodzinne
wyjazdy do lasu, gdzie Tatuś z Mamusią leżą sobie na kocyku, a małpa w sweterku
lata sobie po drzewach. Z Cezarem można rozmawiać jak z normalnym człowiekiem,
nie trzeba używać języka migowego - on rozumie wszystkie słowa, znaczenia i
uczucia. Ale to akurat wydaje się wszystkim zupełnie normalne. Po 5 latach
organizm ojca zaczyna być odporny na lekarstwo i choroba powraca ze wzmożoną
siłą. I kiedy skołowany wchodzi do nie swojego samochodu i wdaje się w kłótnie
z sąsiadem, Cezar nie siedzi z założonymi rękami tylko wyskakuje na ulicę i
masakruje przechodnia. Na koniec przytula się do "dziadka" i nie
jednemu zniewieściałemu kinomanowi kręci się w oku łza. Bo jak tu nie płakać,
skoro ta małpka jest taka mądra i troskliwa. Czekałem na akcję
30 minut - potem kojenie 30 minut aż znowu zacznie się coś dziać.
Po tym incydencie Cezar trafia do specjalnego
zakładu/schroniska dla małp. To jest tak naprawdę zwykłe więzienie z celami i
spacerniakiem, gdzie strażnicy traktują cię jak śmiecia, żarcie jest paskudne i
jedyna rozrywka to telewizor i bujanie się na drzewie. Oczywiście główny strażnik,
ewidentnie chory na głowę ze skłonnościami psychopatycznymi Dodge Landon bardzo
by chciał się poznęcać nad zwierzętami. Ale ogranicza się tylko to groźnych min i ciągłego powtarzanie, że małpy są głupie. Zdarzy mu się też oblać małpę wodą - straszna sprawa. Każdy wie, że słowne obrażanie
zwierząt to najlepsza metoda na ich poniżenie. Robi to tyle razy, że Cezar już
nie wytrzymuje i postanawia udowodnić wszystkim, że małpy nie są głupie.
"Ape alone... weak. Apes together strong"
Cezar
prowadzi rozmowy z inną małpą, która zna język migowy. Niespodziewanie dobrze
im się rozmawia - widocznie bycie zwykła małpą i bardzo mądra małpą to żaden
problem w komunikacji. Ale co ja się czepiam, w końcu to film o małpie w
swetrze. Pewnej nocy Cezar ucieka ze schroniska i wraca do swojego rodzinnego
domu. Tam zagląda do lodówki, ale zamiast pysznego banana odnajduje specjalny
nowy lek na Alzheimera w postaci gazu. Nie wiele myśląc od razu otwiera puszkę
i ulatnia trochę substancji.
Po wchłonięciu niewielkiej dawki nasza małpka od razu poczuł się jeszcze mądrzejszy i już wiedział, że musi zabrać te "lekarstwa" do schroniska. Nie mogła zrobić nic bardziej logicznego. W schronisku Cezar rozpylił gaz i wszystkie małpy stały się bardzo silne i bardzo mądre. A to już pierwszy poważny krok na drodze do rewolucji. W grupie siła - chciałoby się rzec. Żeby tego było mało Cezar atakowany przez strażnika w końcu nie wytrzymuje i wydziera się "Nooooo!". Opanowanie ludzkiego języka to była tylko kwestia czasu.
Po wchłonięciu niewielkiej dawki nasza małpka od razu poczuł się jeszcze mądrzejszy i już wiedział, że musi zabrać te "lekarstwa" do schroniska. Nie mogła zrobić nic bardziej logicznego. W schronisku Cezar rozpylił gaz i wszystkie małpy stały się bardzo silne i bardzo mądre. A to już pierwszy poważny krok na drodze do rewolucji. W grupie siła - chciałoby się rzec. Żeby tego było mało Cezar atakowany przez strażnika w końcu nie wytrzymuje i wydziera się "Nooooo!". Opanowanie ludzkiego języka to była tylko kwestia czasu.
Cezar prowadzi małpy do laboratorium w którym się urodził i o którym opowiadał mu kiedyś ojciec (James Franco). Stad pewnie zna drogę. Wiedział również o tym, że są tam inne małpy do uratowania. Wiedział też, kto jest tym "złym człowiekiem", który przekładał dobro pacjenta nad ogromne zyski płynące z produkcji nowego leku - ten ktoś został surowo ukarany przez stado wściekłych małp. Później grupa uwalnia małpy z zoo i zaczyna się w końcu akcja - w sam raz pod koniec filmu. Co ciekawe wszystkie małpy zyskały super moce - nie tylko te, które zostały poddane działaniu gazu. Widocznie wystarczy jeden mądry przywódca, żeby poprowadzić armię dzikich zwierząt.
"Caesar is home"
Film dobiega końca i zaczyna się coś dziać. Małpy
opanowują most, dzięki któremu mają się dostać do wymarzonego lasu. Cezar stanowczo zabrania zabijać ludzi. W końcu to dobra małpka i umie zapanować nad
dziką naturą wszystkich swoich kolegów jednym wiele znaczącym spojrzeniem. Po
kilku minutach walki na moście udaje się małpeczkom dostać do lasu, gdzie są
ogromne sekwoje na których będą mogły się spokojnie bujać. Nie oszczędzono nam
również dennego i słodkiego zakończenia, po którym pozostaje tylko wyrzygać się
tęczą. Cezar nie chce wracać do domu, ponieważ to ten las, do którego zabierał
go tata jak był jeszcze małą małpka w sweterku to jego dom.
Twórcom filmu udało się stworzyć fajną nowoczesną
ekranizację bajki dla dzieci "Ciekawski George". Ckliwa, mdła
historyjka to podstawa tego filmu i jego największy minus. Za mało jest akcji,
za dużo tego całego rodzinnego pierdzenia i pokazywania, że ludzie dzielą się
na dobrych i złych, a małpy są i tak najmądrzejsze. Efekty specjalne są
naprawdę dobre a wszystkie małpy stworzył komputer, więc nie ma co się
spodziewać naturalności w ich ruchach i zachowaniu. Niektóre wyglądają jak
miniaturki King Konga i mi osobiście było ciężko w to wszystko uwierzyć. Ale
jak ktoś ma w sobie jeszcze szczyptę młodzieńczej naiwności, to nawet te
komputerowe zwierzaki nie zniechęca go do filmu.
Mogę po cichu tylko liczyć na to, że "Ewolucja
Planety Małp" będzie o wiele lepsza od "Genezy". To będzie w
sumie ósmy film z całej serii "Planety Małp" a już zapowiedziano na
początku tego roku produkcję dziewiątego filmu.
P.S - oczywiście wiem, że to nie małpy, tylko szympansy albo raczej "małpy człekokształtne" - ale co to ma za znaczenie, skoro cały film ssie i to bardzo.
Komentarze