"Johnny Mnemonic " (1995) Czyli Keanu Reeves w Ponurej Wizji Przyszłości | Recenzja Filmu
Jest rok 2021 – świat niedalekiej przyszłości jest
opanowany przez wielką korporację Pharma-Kom oraz przez przestępczą organizację
z Japonii – Yakuze, a ludzkość jest dziesiątkowana przez tajemniczą chorobę, na
która nie ma lekarstwa. W tym futurystycznym świecie Johnny Mnemonic (Keanu
Reeves) jest człowiekiem ze specjalnym implantem, który może w swoim mózgu (po
powiększeniu) przechować 180 Gigabajtów danych. Musi wykonać jeszcze jedno
zlecenie zanim będzie mógł się pożegnać z zawodem i odzyskać wspomnienia utracone
w wyniku transportowania danych.
Wydaje się, że Johnny nie pamięta w zasadzie nic ze swojej przeszłości, przez co jest strasznie zagubiony. Jego ostatnie zlecenie to przeniesienie 320 Gigabajtów danych ukradzionych korporacji Pharma-Kon. Ryzykując własnym życiem bez wahania decyduje się załadować dane do mózgu. Chwilę po tym, do pokoju wpada Yakuza i morduje wszystkich oprócz Johnnego, któremu udaje się uciec.
Zaczyna się walka z czasem - na umówionym miejscu odbioru danych czeka na niego dwóch gości gotowych obciąć mu głowę i dostać dane bez zapłaty. Naszemu bohaterowi udaje się uciec (oczywiście) dzięki pomocy J-Bone’a (Ice-T), który na pierwszy rzut oka wygląda na bezdomnego, ale okazuje się być jednym z Lo-Teków – grupy ludzi, która jako jedyna może się przeciwstawić wielkiej korporacji Pharmakom.
Johnnemu kończy się czas na wyjęcie danych z mózgu bez jego uszkodzenia. Na jego drodze pojawia się "piękna" kobieta Jane (Dina Meyer), która mu w tym pomoże Na domiar złego były pracodawca naszego Mnemonica nasyła na niego szalonego ulicznego kaznodzieje-cyborga z Jezusową brodą - w tej roli świetny jak zawsze Dolph Lundgren. I to nie jest sarkazm - na maksa go lubię!
Wydaje się, że Johnny nie pamięta w zasadzie nic ze swojej przeszłości, przez co jest strasznie zagubiony. Jego ostatnie zlecenie to przeniesienie 320 Gigabajtów danych ukradzionych korporacji Pharma-Kon. Ryzykując własnym życiem bez wahania decyduje się załadować dane do mózgu. Chwilę po tym, do pokoju wpada Yakuza i morduje wszystkich oprócz Johnnego, któremu udaje się uciec.
Zaczyna się walka z czasem - na umówionym miejscu odbioru danych czeka na niego dwóch gości gotowych obciąć mu głowę i dostać dane bez zapłaty. Naszemu bohaterowi udaje się uciec (oczywiście) dzięki pomocy J-Bone’a (Ice-T), który na pierwszy rzut oka wygląda na bezdomnego, ale okazuje się być jednym z Lo-Teków – grupy ludzi, która jako jedyna może się przeciwstawić wielkiej korporacji Pharmakom.
Johnnemu kończy się czas na wyjęcie danych z mózgu bez jego uszkodzenia. Na jego drodze pojawia się "piękna" kobieta Jane (Dina Meyer), która mu w tym pomoże Na domiar złego były pracodawca naszego Mnemonica nasyła na niego szalonego ulicznego kaznodzieje-cyborga z Jezusową brodą - w tej roli świetny jak zawsze Dolph Lundgren. I to nie jest sarkazm - na maksa go lubię!
Fabuła jest naprawdę mało skomplikowana i oparta na opowiadaniu pod tym samym tytułem autorstwa Williama Gibsona - ale najlepsze jest w tym wszystkim zakończenie. Okazuje się, że J-Bone (Ice-T) jest swojego rodzaju szefem Lo-Teków, których siedziba znajduje się na zniszczonym moście i nazywa się "Niebo". Właśnie tam pod koniec filmu trafia Johnny, ponieważ w "Niebie" jest Jones, który jako jedyny będzie w stanie wyciągnąć dane z jego mózgu.
I tutaj zaczyn się ta część filmu, która zupełnie położyła na łopatki nadzieje na dobre kino Sci-Fi. Dane, które Johnny przechowuje to skradziona Pharma-Kon’owi pełna dokumentacja leku na chorobę dziesiątkującą ludzkość. Więc Mnemonic staje przed obliczem Jonesa, który okazuje się być... delfinen zamkniętym w akwarium tak małym, że nie sposób się w nim poruszyć. Mózg delfina jest podłączony do dziesiątków telewizorów, które wiszą pod sufitem.
Szczęśliwym zbiegiem okoliczności dane z mózgu Johnnego są wyciągnięte przez mózg Jonesa i automatycznie nadane na cały świat dzięki kanałowi Lo-Teków. Na samym końcu czeka na nas to, co najlepsze czyli ostateczne starcie Kaznodziei-Cyborga z Johnnym oraz atak Yakuzy na „Niebo”. Wynik walki jest oczywisty, świat dostaje lekarstwo a nasz bohater odzyskuje po woli wspomnienia i wszystko się dobrze kończy z nadzieją na miłość i szczęśliwe życie w tym bezwzględnym świecie przyszłości.
Nie można spojrzeć na ten film inaczej niż z przymrużeniem
oka. To jest kino sprzed 20 lat i mimo wszystko ogląda się to całkiem
przyjemnie - do póki nie pojawia się delfin. Na serio? Delfin? „Johnny Mnemonic”
lawiruje trochę między poważnym cyberpunkowym filmem a śmiesznym pastiszem tego
gatunku. Dlatego też nie można poważnie
do niego podchodzić – to taki eksperyment artystyczny, trochę jednak nieudany.
Na początku film miał kosztować ponad milion dolarów, ale zamknął się w 26 milionach. Stał się pewnym przyczynkiem do powstania takich filmów jak „Raport Mniejszości” czy „Matrix”. Wszystkie braki w filmie świetnie uzupełniali Ice-T i Dolph Lundgren. Postacie, które grają są jak zawsze w ich wypadku bardzo przerysowane. Nie można zapomnieć o Keanu Revesie, który idealnie nadawał się do roli Mnemonica. W końcu jest to aktor znany z tego, że nie widać na jego twarzy żadnych emocji, poza zklasyczną zdziwioną miną.
Na początku film miał kosztować ponad milion dolarów, ale zamknął się w 26 milionach. Stał się pewnym przyczynkiem do powstania takich filmów jak „Raport Mniejszości” czy „Matrix”. Wszystkie braki w filmie świetnie uzupełniali Ice-T i Dolph Lundgren. Postacie, które grają są jak zawsze w ich wypadku bardzo przerysowane. Nie można zapomnieć o Keanu Revesie, który idealnie nadawał się do roli Mnemonica. W końcu jest to aktor znany z tego, że nie widać na jego twarzy żadnych emocji, poza zklasyczną zdziwioną miną.
Niedaleka przyszłość, w której dzieje się akcja filmu jest
mega uboga. Nie dostajemy zbyt wielu szczegółowych informacji o tym czasie i miejscu, poza tymi kluczowymi dla fabuły- o
chorobie, Yakuzie i Pharma-Kon’ie. Ciężko się zagłębić w ten świat
przypominający (nieudolnie) ten widziany w filmie „Blade Runner” (1982). Ale mimo wszystko
jest do całkiem strawny film klasy B, który lubię sobie od czasu do czasu
obejrzeć - przymykam oko, a jak trzeba to i drugie.
Ciekawsza od filmu jest tylko postać reżysera: Robert
Longo, bo o bim mowa, to amerykański malarz i rzeźbiarz. Wyreżyserował kilka teledysków w latach
80-tych i jeden film cyberpunkowy "Johnny Mnemonic". Jest najbardziej
znany z serii prac "Men in the Cities" (1979) pokazujących elegancko
ubranych ludzi w wykrzywionych, powyginanych pozach. Jeden z jego obraz wisiał w
mieszkaniu Patricka Batemana w filmie "American Psycho" (2000).
Twórcą Delfina Jones'a jest Gordon J. Smith - kanadyjski Guru od efektów specjalnych i charakteryzacji, dzięki któremu pierwszy i drugi film o X-Menach powalał na kolana charakteryzacją.
Twórcą Delfina Jones'a jest Gordon J. Smith - kanadyjski Guru od efektów specjalnych i charakteryzacji, dzięki któremu pierwszy i drugi film o X-Menach powalał na kolana charakteryzacją.
Komentarze