The Necessary Death of Charlie Countryman (2013) czyli Shia LaBeouf kontra Mads Mikkelsen
Młody Amerykanin Charlie bierze sobie do serca to, co
usłyszał od ducha swoje dopiera co zmarłej marki i wyrusza w podróż do
Bukaresztu, nie mając żadnego planu. W samolocie spotyka go kolejna niesamowita
rzecz – pasażer, który siedzi obok niego umiera w trakcie lotu i przemawia do
Charliego już jako duch. Prosi go, żeby przekazał jego córce w Bukareszcie
czapkę, którą przywiózł z Chicago jako prezent. Córka okazuje się piękną,
dorosła kobietą w której Charlie zakochuje się od pierwszego wejrzenia. I jest
to miłość bezgraniczna i prawdziwa aż do bólu. Niestety poprzez obcowanie z
Gabi, młody Charlie wplątuje się w konflikt między mężem Gabi Nigelem (Mads
Mikkelsen) a właścicielem klubu Darko (Til Schweiger).
Shia LaBeouf zazwyczaj jest marnym aktorem, jego gra jest
irytująca i zawsze taka sama jak w „Transformrsach”. Cieszę się, że w tym
filmie postanowił naprawdę zagrać i zrobił to bardzo dobrze. Wcielił się w role
chłopaka, który zupełnie nie wie co zrobić ze swoim życiem. Jest niepoprawnym
romantykiem i nie rezygnuje z miłości nawet wtedy, kiedy jego życie jest
poważnie zagrożone i cały czas dostaje łomot od Nigela. Widać, że jest
niesamowicie wrażliwy, przez co czasami gubi się między światem rzeczywistym i
tym nierzeczywistym.
Nigel jest bardzo ciekawą postacią – jego imię wzbudza w
ludziach strach a jego brutalność jest legendarna. Uważa, że Gabi jest jego własnością
i nie zamierza pozwolić jej odejść. Historia ich miłości jest wyjątkowa – Nigel
zakochuje się najpierw w muzyce Gabi, która grała pod jego oknami na
wiolonczeli kiedy ten leczył rany. Jej
muzyka uratowała mu Zycie i to, co ich połączyło wydaje się być wieczne. Ich
związek jest piękny ale bardzo
destrukcyjny. Nigel jest bezwzględnym gangsterem i przerażającym człowiekiem.
Świetnie to wszystko wyszło, dla tego że w tą rolę wcielił się Mad Mikkelsen,
który raz jeszcze pokazał jakim jest genialnym aktorem.
„The Necessary Death of Charlie Countryman” to film, który
bardzo dobrze lawiruję między komedią, dramatem I sensacją. Jest kilka
zabawnych scen, które bardzo rozluźniają atmosferę a zaraz po nich pojawia się
dramatyczne momenty. Fajnie jest to wszystko wyważone – szczególnie podobał mi
się sposób w jaki przedstawili akcje chłopaków po kwasie i scena z
przedawkowaniem viagry - tutaj popisał się Rupert Grint – gwiazda serii filmów
o Harrym Potterze.
Trochę za dużo na końcu było akcji i rozwiązanie trochę zbyt
cukierkowe, ale ogólnie bardzo dobrze się to ogląda i jest ciekawie. Postacie
są bardzo charakterystyczne i dobrze napisane. Tempo filmu jest bardzo nierówne
– ze spokojnego kina romantycznego przepełnionego uczuciami przechodzimy do
szybkich i brutalnych scen walki. Wszystko to jest bardzo dobrze wyważone i
zachowano wszystkie proporcje, dzięki którym reżyser nie daje nam się znudzić
historią. Uniknięto niepotrzebnych symboli i tajemnic, skupiono się bardziej na
postaciach niż na historii dzięki czemu wyszło bardzo interesująco i ciekawie.
Nie mam tutaj nagromadzenia pustych intelektualnie treści i pięknych, nic nieznaczących obrazów. Jest
właśnie tak, jak lubię – trochę spokojnie, trochę szybko.