"Oblivion / Niepamięć" (2013) Czyli Tom Cruise w Świecie Przyszłości


Bardzo sceptycznie i ostrożnie podchodzę do nowych produkcji z serii science fiction, a jeszcze ostrożniej do wszystkiego w czym gra Tom Cruise. Ostatni dobry film jaki z nim widziałem to chyba Vanilla Sky 2001. Pozostałe były średnie, a niektóre beznadziejne. Pominę milczeniem filmy z serii Mission: Impossible - nie jestem fanem tego typu przesadzonych pod każdym względem produkcji. Oglądając Walkirię nie mogłem przestać myśleć o tym, że Tom Cruise musiał większość scen grać na stołku albo na drabince. Natomiast Jack The Reacher - Jednym Strzałem to oddzielny temat do dyskusji - ale nie mogę powiedzieć, żebym był zachwycony specjalnie... Z tych kilku powodów nie mam zaufania do wysokobudżetowych amerykańskich produkcji z Tomem. Kolejnym powodem, dla którego nie ciągnęło mnie do Oblivion, był niesmak pozostawiony po ostatnio obejrzanych filmach science fiction. Żeby daleko nie szukać - beznadziejny Prometeusz czy mierne 1000 Lat Po Ziemi. Po takich wtórnych filmach miałem wrażenie, że nie ma już szansy na dobre science fiction...ale się myliłem. Jednak jest nadzieja na dobre kino o Ziemi Przyszłości.

Oblivion mega pozytywnie mnie zaskoczył. Spodziewałem się amerykańskiej papki a dostałem inteligentne kino science fiction. Przede wszystkim ogromnym plusem tego filmu są mistrzowskie zdjęcia. Wszystko jest takie jasne, czyste i sterylne - mega przyjazne dla oka - mega przyjemnie się ogląda. Szczególnie wystrój samej stacji, na której mieszkają nasi bohaterowie - futurystyczny minimalizm w najlepszej postaci. To tego nienarzucająca się fabuła i całkiem dobra obsada.


Przez większość filmu nie wiele się dzieje (na szczęście) i historia jest opowiadana obrazem, co strasznie mi się podoba. Nie przepadam za strzałami, wybuchami, latającymi samochodami itd., wolę coś mniej narzucającego się i dla tego Niepamięć spełnia moje wymagania. Jeżeli ktoś się spodziewał wielkiej kosmicznej rozpierduchy, olbrzymich statków, laserów i nie wiadomo czego, to będzie rozczarowany. 
Efekty specjalne ograniczono do minimum - skupiono się bardziej na historii. Strasznie mi się podoba obraz Ziemi zniszczonej przez wojnę atomową, gdzie co chwila oglądamy z wysokości nuklearne leje. Mega fajnie wygląda zniszczony księżyc na niebie. Wrażenie robią też maszyny to produkcji energii z wody - nieźle to wygląda i pobudza wyobraźnie i przede wszystkim nie jest nachalne. Na szczególne uznanie w moich oczach zasłużył Tom Cruise. Pomimo tego, że cały czas biega z bronią, lata mega pojazdem i walczy z obcymi, jego gra aktorska jest jakaś inna...a co za tym idzie bardzo fajna.



Fabuła filmu może wydawać się mega banalna i odstraszająca - Rok 2077, Ziemie zaatakowali kosmici nazywani padlinożercami. Powód dosyć prozaiczny - nasze surowce. Zniszczyli księży, co doprowadziło do rożnych katastrof i trzęsień ziemi. Wszystko skończyło się mega nuklearną wojną, która sprawiła, że Ziemia nie nadawała się już do zamieszkania. Ci, którzy ocaleli przenieśli się do kolonii na Tytanie. Na Ziemi został tylko Tech 49 Jack Harper i jego żona Victoria "Vika" Olse, którzy stanowią bardzo efektywny zespół zajmujący się naprawą dronów - takich latających robotów ochraniających platformy przerabiające wodę na energię. Te platformy są cały czas atakowane przez padlinożerców, którzy przetrwali wojnę, więc nasi bohaterowie na pewno się nie nudzą. Wszystko się komplikuje, kiedy na Ziemię zostaje sprowadzony statek z orbity, na którym znajdują się kapsuły z innymi ludźmi w stanie hibernacji. Jak się okazało to właśnie padlinożercy sprowadzili ten statek. Ze wszystkich kapsuł Jackowi udaje się uratować tylko piękną Olge Kurylenko - i dobrze, bo to w końcu dziewczyna Bonda. I od tego miejsca film nabiera tempa. Pojawia się Morgan Freeman i znany z serialu Gra o Tron Nikolaj Coster-Waldau (Jaime Lannister). Jakby tego było mało, wpleciono w fabułę klasyczny motyw z "niepamięcią" - wszystko w co wierzył Jack Harper okazuje się nie prawdą. Całe jego życie (to, które pamięta oczywiście) to fikcja - nic nie jest takie, jak mu się wydawało. Do tego trzeba jeszcze doliczyć klony...ale one mimo wszystko nie stanowią głównego motywu fabuły - pojawiają się na samym końcu.

    
     Nie zamierzam opisywać szczegółowo całej fabuły, i nie mam również zamiaru zdradzać zakończenia filmu bo to zupełnie nie fajne. Ale powiem tylko, że nie udało się uniknąć typowego, amerykańskiego happy endu. Szczerze to wole te zakończenia, które sprawiają że opada nam szczęka - jak choćby w Drogówce Wojtka Smażowskiego. Ale czego się spodziewać po amerykańskich filmach? Wiadomo :).

Z tego co można wyczytać w internecie Oblivion powstał na podstawie komiksu, który nigdy się nie ukazał i prawdopodobnie nie ukaże...dziwne na maxa - bardzo bym chciał go przeczytać. Reżyserem Niepamięci jest Joseph Kosinski, który wcześniej nakręcił - moim zdaniem - genialny sequel Tron:Legacy - Dziedzictwo z 2010 r. Miałem przyjemność obejrzeć ten film w kinie w 3D i po prostu wgniótł mnie w fotel. Punktem wspólnym dla obu tych filmów jest nie wątpliwie sterylność przedstawionych światów i niesamowite zdjęcia - czystość obrazu, świetne kolory - po prostu ambrozja dla oczu. Z czystym sumieniem mogę polecić Oblivion każdemu, kto lubi dobre kino. Ja na pewno wrócę kiedyś do tego filmu, bo warto. 



Oglądając Niepamięć nie miałem tego wrażenia, że gdzieś to wszystko już widziałem. Nie miałem żadnych skojarzeń z innymi tego typu filmami - poczułem powiew świeżości i oryginalności. Co prawda motywy z klonami, niepamięcią były wykorzystywane miliony razy, ale w tym wypadku nie stanowią podstawy fabuły - nie jest to rodzaj "schematów", które wybuchają w twarz widzowi już po kilku minutach. Dla tego Oblivion tak bardzo mi się spodobał.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Panic Room / Azyl (2002) | Film, Którego David Fincher Powinien Się Wstydzić | Recenzja Filmu

"Falling Down / Upadek" (1993) Czyli Michael Douglas Bierze Sprawy w Swoje Ręce | Recenzja Filmu

Batman (1989) Czyli 25 Lat Kultowego Filmu Tima Burtona z Człowiekiem Nietoperzem